poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział III

Minął tydzień. Bycie alfą nie wyglądało tak, jak to sobie wyobrażałam. Jednak czułam niezwykłą satysfakcję dzięki temu. Jutro miało odbyć się wesele Seleny i Agata. Miałam to poprowadzić. Nie wiem kto się bardziej denerwował. ja czy oni? Dziś więc basiory zajęły się Agatem i jego przedmałżeńska zabawą, a wadery, w tym ja, zajęły się wieczorem przedmałżeńskim Seleny. Zabawa była fajna, a skończyłyśmy ją o północy, gdy razem wszyscy się spotkaliśmy, basiory i wadery. Moon stał na boku patrząc na wilki. Jednak po chwili bawił się razem z nami. Do pierwszej jeszcze się bawiliśmy, a potem wszyscy poszli spać. Następnego ranka, było wszystko, no prawie wszystko, w normie. Ja od razu poszłam trochę popływać i zapolować, a potem przygotowania do wesela. O dziwo wszystko szybko załatwiłam.  Za godzinę miał odbyć się najszczęśliwszy dzień w życiu Seleny i Agat`a. Poszłam więc na wskazane miejsce i oniemiałam. Selena zawsze miała talent do przygotowywania przyjęć wszelkiej maści, tym razem jednak przekroczyła wszelkie bariery swego talentu. Było pięknie, jak wzrokiem nie sięgnąć, wszędzie kwiaty. Zaszkliły mi się oczy.
-Ładnie?-Spytała Selena.
-Że jak? To nie jest ładne! To jest PIĘKNE!-Powiedziałam z zachwytem.
Selena rozpromieniała.
-Już nie mogę się doczekać. W końcu za niecałe pół godziny ceremonia!-Mówiła jak najęta.
-Musimy się przygotować.-Powiedziałam.-Chodź.
Poszłyśmy się przygotować. Ja byłam przygotowana w piętnaście minut, więc poszłam już na miejsce ceremonii. Wilki zaczęły się zbierać, na miejscu. Patrzyłam z dumą na wszystkich. Agat stał kawałek przede mną. Nagle wszyscy zwrócili wzrok na Selene wchodzącą na miejsce ceremonii. Kiedy już doszła, zaczęła się ceremonia. Po półtorej godziny, było po wszystkim i zaczęło się przyjęcie. Było wspaniale. Selena i Agat byli szczęśliwi, ja też. Następnego ranka zajęłam się codziennymi obowiązkami. I tak minęły następne dwa tygodnie. Niedługo koniec pobytu Moon`a w naszych stronach, więc musiałam się określić czy pojadę do kraju ludzi, czy zostanę tutaj. Decyzja ta była niezwykle ważna. spojrzałam na naszyjnik i oczy mi zabłysnęły. Reszta tygodnia uciekła mi w zapomnienie. W ostatnią godzinę, Moon podszedł do mnie i spytał się:
-Luno, co zrobisz? Jedziesz do mej krainy, czy zostajesz na wyspie?-Powiedział.
serce waliło mi jak szalone, decyzja, którą podjęła to to że...
-Jadę.-Powiedziałam.
Użyłam naszyjnika i schowałam do niego wszystkie wilki, oprócz...Nari. Jest moją prawą ręką i wiedziała o wszystkim. Jest moim dokładnym przeciwieństwem, a one jak wiadomo się przyciągają.
~*~
Kiedy wchodziłam (w ludzkiej postaci) na pokład, Nari (jako wilk) szła obok mnie. Przydzielono nam jedną z kabin.
-Nari, jak sądzisz to dobry pomysł?-Spytałam.
Wilczyca przytaknęła. Wzięłam głęboki wdech. Położyłam się na łóżku i usnęłam.
~*~
Kiedy wstałam byliśmy już na ziemi ludzi. Kiedy wyszłyśmy z kabiny lekko zakręciło mi się w głowie. Wszędzie wokół było wiele kolorów, pełno ludzi. Nagle poproszono nas o to byśmy wsiedli na powóz (karotę) napędzany przez konie, jednak ten się spłoszył na widok Nari.
-Pójdę pieszo.-Powiedziałam i szłam obok karety (które ciągły konie) z Nari.
~*~
Kiedy dotarliśmy do niebotycznie wielkiego pałacu. Patrzyłam na wszystko. Nari chyba zrobiło się słabo.
-Luno, schowaj mnie do amuletu, proszę.-Powiedziała.
-No...dobrze, ale za chwilę cie z niego wywołam.-Zgodziłam się.
Schowałam Nari do amuletu. Weszłam do pałacu za księciem. Przedstawił mnie swoim rodzicom, a potem odprowadził do "mojego" pokoju gdzie miałam się zatrzymać na czas pobytu. Kiedy byłam już w nim sama "wywołałam" Nari z amuletu.
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz